W minionym roku (2023) odeszła na zawsze trójka wspaniałych irlandzkich artystów. W czerwcu, po długiej chorobie zmarł Christy Dignam (63 lat), charyzmatyczny wokalista popularnej grupy Aslan, z którą związany był od jej założenia w 1982 roku. Zespół nie jest szczególnie znany poza Irlandią, a szkoda, bo jego oryginalny styl niesie z sobą ogromną dawkę emocji, szczerości i po prostu dobrej rockowej estetyki. Zespół jest takim moim irlandzkim odkryciem sprzed kilku lat. TUTAJ moja relacja z koncertu w Cavan jesienią 2017 roku, gdy Christy zmagał się już z problemami zdrowotnymi. Muzyk mieszkał w Dublinie, był tutaj widywany na ulicach, czasami spontanicznie dołączał do ulicznych grajków na Grafton Street czy Temple Bar, wywołując ekscytację przechodniów. Letnie miasto pogrążyło się w czerwcu w żałobie.

Zaledwie miesiąc później, 26 lipca, w wieku 57 lat odeszła Sinéad O’Connor. I wtedy zapłakał już nie tylko jej rodzinny Dublin, nie tylko ojczysta Irlandia, ale chyba cały świat. I to niezależnie od tego jak kontrowersyjną artystką była. Ja kochałem ją za to, że była przede wszystkim odważna i bezkompromisowa. Potrafiła skomplikowaną osobistą historię swojego życia przełożyć na sztukę, co zaowocowało przejmującymi piosenkami. Jej bezkompromisowość sięgała takich szczytów, w których własne przekonania są ważniejsze od kariery zawodowej czy artystycznej, a ich obrona często torpeduje tę karierę. Kochałem Sinéad za tę cechę, za siłę charakteru, charyzmę i za przepiękny głos, który był soundtrackiem mojej młodości, od chwili gdy po raz pierwszy zobaczyłem ją w telewizji. Była to transmisja słynnego koncertu The Wall – Live in Berlin z lipca 1990 roku i wykonanie przez młodziutką, nie tak popularną jeszcze wtedy artystkę utworu Mother. Do dziś, gdy słyszę Nothing Compares 2U i zamknę przy tym oczy, cofam się w najpiękniejsze lato po maturze.
Fot. Michel Linssen/Redferns/Getty https://people.com/sinead-oconnor-life-in-photos-7566056

Prywatna uroczystość pogrzebowa odbyła się 8 sierpnia w Bray w hrabstwie Wicklow. Wziął w niej udział prezydent Irlandii, Michael D. Higgins. Rodzina O’Connor zaprosiła publiczność do złożenia hołdu nad brzegiem morza, gdzie przejeżdżał kondukt pogrzebowy. Wzdłuż nabrzeża ustawiło się wówczas tysiące Irlandczyków. Na wzgórzu nad klifami, ułożony w czasie drugiej wojny światowej napis Eire, informujący pilotów samolotów wojskowych o zbliżeniu się do neutralnej Irlandii (takie napisy znajdują się w wielu punktach wybrzeża wokół całej wyspy) rozbudowano o …Loves Sinéad.

Kilka miesięcy po pogrzebie Sinéad, postanowiłem odwiedzić grób artystki na dublińskim cmentarzu Dean’s Grange. Był listopadowy deszczowy dzień. W centrum miasta kupiłem białą oraz czerwoną różę i pod iglicą wsiadłem do autobusu nr 84A. Dean’s Grange Cemetery to ogromna miejska nekropolia, użytkowana od 1865 roku, leżąca na powierzchni 28 hektarów, na której spoczywa ponad 150 tysięcy zmarłych. Grób artystki znajduje się w pierwszej bocznej alejce od jednego z głównych wejść. W miejscu pochówku trwały prace budowlane, więc wszystko wyglądało bardzo surowo. Skromna tabliczka, kwiaty i rozkopana ziemia wokół. Oprócz mnie przy grobie przystanął jeszcze na dłużej jakiś mężczyzna, fan i tak razem trwaliśmy w milczeniu, w deszczu, wsłuchując się w głos Sinéad z naszych słuchawek. A obok obojętnie przechodzili ludzie. I znów ta ściskająca serce refleksja. Że oto tutaj na wyciągnięcie myśli leży ONA, ta, która dała światu tyle piękna. A świat nadal pędzi przed siebie, nie zatrzymując się obok niej.

Jakże wymowna była śmierć ostatniego z tej trójki. W ostatni dzień listopada zmarł w Dublinie Shane MacGowan (65 lat). Przyjaciel sceniczny Sinéad. Wybitny irlandzki wokalista, poeta i kompozytor. Przez lata stał na czele zespołu The Pogues, łączącej muzykę celtycką z punk rockiem. Nagrywał z Nickiem Cave’em, Paulem Simonem, The Jesus And Mary Chain, Dropkick Murphys. Postać tak szalenie antysystemowa i antymainstreamowa, że bezkompromisowość Sinéad to przy nim jak Rysy do Mount Everestu. Jeśli kogoś miałbym namawiać do polubienia muzyki okołoirlandzkiej to zaproponowałbym aby zaczął od posłuchania The Pogues właśnie. Wszystkich płyt! Powiem więcej. Jeśli miałbym wskazywać momenty w których zacząłem interesować się Irlandią, a później marzyć o życiu w niej, to byłyby to chwile, gdy po raz pierwszy usłyszałem The Pogues, The Cranberries, U2.

Dlaczego śmierć Shane’a była tak wymowna? Bo zbiegła się z okresem Bożego Narodzenia, w którym codziennie, w każdej stacji nadawana jest chyba najpiękniejsza świąteczna piosenka rodem z Irlandii, której kompozytorem i wykonawcą jest właśnie Shane MacGowan Fairytale Of New York. Choć utwór pochodzi z 1987 roku, natychmiast na nowo wskoczył na najwyższe pozycje list przebojów i playlist w ogóle. Rozbrzmiał z nową siłą w pubach i na Grafton Street. Pogrzeb muzyka był niezwykły. Był piękny. Uczestniczyło w nim tysiące osób, a oglądało online ponad milion widzów. Dwie i pół godziny nabożeństwa to nieprzerwane dziękczynienie za dobre życie. Obok prawie niezauważalnego prezydenta Irlandii, była rodzina i przyjaciele muzyka, m.in. Johnny Depp czy Nick Cave. Śmiali się, płakali, wspominali Shane’a, opowiadali o nim wzruszające historie. Dawni muzycy z The Pogues razem z Glenem Hansardem z The Frames wykonali w kościele Fairytale Of New York w którym padają przecież przekleństwa! Ksiądz się nie przejął. Wznosił za to ulubione przedmioty artysty: książki, płyty, koszulkę ulubionego klubu sportowego, paczkę herbaty, posąg Buddy. Ale najciekawsze wydarzyło się pod koniec utworu. Zebrani najbliżej obok wierzbowej trumny zaczęli… tańczyć! A kiedy wynoszono ciało, były owacje tłumu. Bo pożegnaniu Shane’a nie towarzyszył smutek, lecz wdzięczność za spełnione życie dobrego człowieka, który żył jak chciał, ale też potrafił przyznać, że żałował lat, które zmarnował pijąc.

Fairytale Of New York – Uroczystość pogrzebowa Shane MacGowan’a

Shane MacGowan with Sinead O’Connor – Haunted